Najdziwniejsze potrawy kuchni śląskiej – kulinarna podróż przez tradycję i zaskoczenie

wodzionka

Śląska kuchnia to nie tylko dobrze znane rolady, kluski i modra kapusta. To także bogaty świat dań, które dziś mogą wydawać się dziwne, kontrowersyjne, a czasem nawet… nieco szokujące. Często są one świadectwem dawnych czasów, kiedy wykorzystywano każdy składnik, nic się nie marnowało, a potrzeba była matką kulinarnego wynalazku. Przyjrzyjmy się więc najdziwniejszym śląskim potrawom – tym zapomnianym, regionalnym perełkom i tym, które dziś wracają w zupełnie nowej formie.

1. Czernina – zupa z kaczej krwi

Zaczynamy od dania, które budzi mieszane uczucia – czerniny, czyli czarnej polewki. Gotowana z kaczej (czasem gęsiej) krwi, podawana była często jako wyraz… odrzucenia zalotnika. Choć w wielu regionach Polski czernina była znana, na Śląsku miała swoje stałe miejsce, zwłaszcza na wsiach.

Do wywaru z warzyw i mięsa dodawano świeżą krew, zakwaszaną octem, by się nie ścięła. Smak przełamywano dodatkiem suszonych owoców – śliwek, jabłek, gruszek. Podawano ją z kluskami lub ziemniakami.

Dla wielu współczesnych osób czernina jest potrawą zbyt „odważną”, jednak dla starszego pokolenia to wspomnienie dzieciństwa.

2. Siemieniotka – zupa z konopi

Choć dziś konopie kojarzą się głównie z kontrowersjami, dawniej były one normalnym składnikiem w śląskich kuchniach. Siemieniotka to wigilijna zupa robiona z nasion konopi siewnych. Dziś wydaje się to osobliwe, ale przez dziesięciolecia była tradycyjnym daniem symbolizującym pokorę i prostotę.

Ziarna konopi gotowano, obierano, tłuczono, aż powstała zawiesista masa. Dodawano do niej mleko lub śmietankę i podawano z kaszą jaglaną. Dla współczesnych brzmi egzotycznie, a nawet podejrzanie, ale to autentyczny kawałek kulinarnej historii Śląska.

3. Wodzionka – chlebowa zupa z czosnkiem

Niepozorna wodzionka to danie typowe dla czasów biedy, ale też ogromnej pomysłowości. W jej składzie są: czerstwy chleb, czosnek, gorąca woda, sól i smalec lub masło. Dla niektórych to dziwny pomysł na zupę, dla innych – rozgrzewające danie z duszą.

W wersji bogatszej dodawano mleko lub kiełbasę, ale klasyka to ubóstwo w czystej postaci. Dziś wraca do łask jako ciekawostka kulinarna w restauracjach z kuchnią regionalną.

4. Krupniok – śląska kaszanka z niespodzianką

Krupniok, czyli śląska wersja kaszanki, ma wszystko, co trzeba, by wywołać konsternację u osób nieznających kuchni śląskiej: krew, kaszę gryczaną, podroby i przyprawy. Czasem podawany jest w bułce (jak hot dog!), czasem pieczony na patelni.

Szczególnie oryginalna jest wersja z jabłkiem i cebulą – kontrast słodyczy i goryczy. Niektórzy próbują go nawet w wersji wege (z soczewicą), ale klasyczny krupniok to zdecydowanie potrawa „dla odważnych”.

5. Żymlok – bułkowa odmiana krupnioka

Jeśli myśleliście, że krupniok to koniec dziwności, to poznajcie jego „brata” – żymloka. Różni się tym, że zamiast kaszy dodaje się do niego… bułki. Zwykle czerstwe, namoczone w mleku, wymieszane z podrobami, przyprawami i krwią.

Efekt? Delikatniejszy niż krupniok, ale równie kontrowersyjny dla kogoś spoza regionu. To rzadko spotykana kiełbasa, która jednak ma swoich wiernych fanów i trafia na niektóre śląskie stoły świąteczne.

6. Śledź w mleku – zaskakujący duet

Śledź w śmietanie to klasyka. Ale śledź w mleku? Tak, i to nie byle jaki. Na Śląsku przed wigilią moczono śledzie nie tylko w wodzie, ale także w mleku – by złagodzić smak i zapach.

W niektórych wersjach mleko było przyprawiane cebulą, liściem laurowym czy zielem angielskim. Tak przygotowany śledź podawany był na zimno jako przekąska. Choć dziś ten sposób rzadko się spotyka, dla wielu starszych Ślązaków to wspomnienie dzieciństwa.

7. Zupa z głowy karpia

Karp to świąteczny klasyk, ale na Śląsku nic się nie marnowało – z głowy i ogona karpia gotowano zupę rybną. Zupa z głowy karpia była zawiesista, intensywna i często przyprawiana korzeniami.

Choć obecnie wielu ludzi rezygnuje z tej praktyki (głowa często trafia do kosza), dawniej była to cenna porcja białka. Dla niektórych smak tej zupy jest zbyt rybny, dla innych – wyrafinowany.

8. Kiszone liście kapusty jako przekąska

Nie chodzi tu o bigos ani kapustę zasmażaną. Mowa o jedzeniu liści kapusty kiszonej na surowo – jako przekąski. Dziś może wydawać się to osobliwe, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu było to normalne, zwłaszcza podczas robienia kiszonej kapusty w domu.

Ślązacy uważali, że takie liście są zdrowe i smaczne – i mieli rację. Bogate w witaminę C i probiotyki, mogą dziś znaleźć miejsce w modnych dietach. Nadal dziwią, ale zyskują na popularności.

9. Knysza śląska – bułka z czymkolwiek

Knysza, choć kojarzona raczej z polską wersją fast foodu z lat 90., ma swoje śląskie odmiany. Bułka, do której wkłada się „co się nawinie” – od kapusty po kiełbasę, a nawet bigos.

Dla niektórych to po prostu „tanie jedzenie z budki”, dla innych – nostalgiczna uczta, szczególnie po imprezie. Knysze bywają dziwne w składzie, ale mają swój urok.

10. Zimne nóżki – galaretka z mięsem

Na koniec klasyk kuchni PRL, ale także… Śląska. Zimne nóżki, czyli galaretka z gotowanej wieprzowiny, z czosnkiem, cebulą, przyprawami. Dziś wiele osób krzywi się na samą myśl, ale dawniej była to prawdziwa uczta, zwłaszcza z octem lub musztardą.

Śląska wersja bywała bardziej korzenna i pikantna. Choć wielu młodych odmawia, starsi chętnie sięgają po tę osobliwą, acz bardzo tradycyjną przekąskę.


Podsumowanie

Choć wiele z tych potraw może wydawać się dziwnych, a nawet odstraszających, każda z nich ma swoją historię i miejsce w śląskiej kulturze. Wiele z nich powstało z potrzeby, biedy, a czasem kreatywnego podejścia do gotowania. Dziś stanowią fascynujące świadectwo przeszłości i – kto wie – być może inspirację dla nowej fali kuchni regionalnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *